glupota filmu. jak zyli ze soba to byli smiertelni, a jak nie zyli ze soba to byli niesmiertelni. jak ich atakowani jak Theron opowiadala to mieli rany i co robil wtedy Hancock pewnie oddalal sie na kilkadziesiat metrow zeby mogla przezyc i byc niesmiertelna tak jak w szpitalu osttanie sceny. ogolnie totalna glupota tego filmu. dodajmy to ze Theron zdecydowala sie zyc ze smiertelnikiem on za 30 lat umrze a ona co? nadal bedzie zyc :D glupota 2/10 ;)
Po 30 latach przerzuci się na syna, bo to nie jej dziecko tylko z poprzedniej żony, a kochać już i on ją, i ona jego kocha :)
W każdym razie zgadzam się, że głupio to obmyślili. Początkowo film ciekawie się zapowiada, a ta cała idea z tymi parami i śmiertelnością/nieśmiertelnością zarżnęła wszystko. Najpierw twierdzą, że chcąc nie chcąc ciągną do siebie i nic na to nie mogą poradzić, a potem, że ratują się rozłączając no i właśnie finalnie żyją z daleka od siebie. Czyli co? Daje się? Daje. To na cholerę wcześniej już tak nie żyli skoro i tak cyklicznie się oddalali jak jedno odnosiło większe rany? Przecież to kompletnie sprzeczne z tym, że tak się niemożliwie przyciągają. Ach, zresztą, może teraz im łatwiej, bo są komórki :P
Mnie to w każdym razie znudziło i nie przekonało.
Moim zdaniem Theron powinna być cżłowiekiem ten motyw kompletnie zniszczył film, wszystko było ok do momentu napadu. Potem wszystko się zepsuło i do końca filmu nic ciekawego w sumie się nie wydarzyło. Film o niczym a mógł być ciekawy.
Zgadzam się, początek był fajny - takie inne podejście do bycia superbohaterem jak i tego jak ludzie takiego traktują. Coś świeżego i co ciekawe wypadało to na swój sposób realistycznie w tym sensie, że cała reszta ludzi była taka bardziej jak w realu przez co superbohater również wydawał się znacznie mniej odrealniony niż zwykle. To było fajne. A potem wszystko się to zrujnowali.
No i ten motyw że wzajemnie się ranili i odczuwali wspólny ból był bez sensu. Nagle pod koniec ostatnich 15 minut filmu pojawiło się tyle pytań że godziny by na nie nie starczyło.
I jeszcze ta nieśmiertelność że żyli od setek lat nie było to wiarygodne ani trochę skoro obok siebie się starzeli.
Taką wisienką na torcie było przyjście tych 3 marnych przestępców z wiezienia. Raz jakim cudem wyszli dwa skąd wiedzieli gdzie szukać, trzy hancock wymuszony bohater.
Przecież znakomite było to że on po prostu był człowiekiem z mocą a nie żadnym bohaterem.
To takie moje przemyślenia.