Czy w szkole fimowej w USA nie uczą podstaw fizyki, nigdzie? Nie pamiętam już fimu
amerykańskiego SF w którym fizyka nie zostałaby zapomniana. Czy naprawde tacy głupi ludzie piszą
scenariusze i kręcą potem to chowno, żeby nie znać wzoru na energię, siłę (gł. bezwładności i tarcia)
czy przyśpieszenie? Jeżeli wyrzuca się dziecko z przeciążeniem kiilkuset G,, to się je zabija! Bohater,
który zauważył, że jak się lata to oczy łzawią, noż do jasnej cholery!
Lepsze było to jak ratując Raya, Hancock jednocześnie zabił każdego, kto w danym momencie przebywał na pokładzie pociągu, a przynajmniej zabiłby w wymiarze, w którym prawa otaczającej nas fizyki pozostają zachowane.
Przymykam oko na głowę w tyłku, bo to powiedzmy taki "środek artystyczny" na miarę kina tej klasy.
Zależy od jakości bajki, miejsca akcji itd. Nie przyczepiam się że gość umie latać, skoro nadali mu taką cechę. Przyczepiam się, że Hancock jest umiejscowiony w świecie 'rzeczywistym', który nie zachowuje się jak taki.
taka jest konwencja (umowa) bajki dla dorosłych, przecież nie będą robić animacji ...
Superman też umiejscowiony jest w świecie 'rzeczywistym'. I inne odlotowe Ironmany.
A skąd ty takie konwencje wyciągasz? Albo film jest realistyczny i dobrze odzwierciedla rzeczywistość albo jest to amerykańskie gówno.
O, to ciekawe! Z jakich książek? Podparłbyś swoje racje jakimiś przykładami z literatury?
Poszukałem i nic dot. naszej konwersacji nie znalazłem. Zresztą co mają motywy bajkowe w filmie do zaniedbań praw fizyki w świecie, w którym bajka jest umiejscowiona?