Recenzja filmu

Hancock (2008)
Peter Berg
Will Smith
Charlize Theron

Jestem Legendą

John Hancock jest superbohaterem mieszkającym w Los Angeles. Nieznający swojego pochodzenia bohater posiada niesamowite zdolności. Potrafi latać, rzucać samochodami, odbijać kule i pociski, a
John Hancock jest superbohaterem mieszkającym w Los Angeles. Nieznający swojego pochodzenia bohater posiada niesamowite zdolności. Potrafi latać, rzucać samochodami, odbijać kule i pociski, a także pić bezustannie whisky i inne trunki. Tytułowa postać jest bardzo ładnie zbudowana – jest zadziorny, buntowniczy i tak dalej. Po prostu Bad Boy. Grający go Will Smith wypada w tej roli bardzo dobrze. Stworzył sympatyczną postać, którą "kocha się nienawidzić". Pozostali aktorzy też odnajdują się w swoich rolach. Jason Bateman jako Ray idealnie nadał się do roli speca od wizerunku, a Charlize Theron porządnie gra nieco konserwatywną żonę Raya. Niestety owa blond piękność w drugiej połowie prezentuje się dość dziwnie. Owszem, jest to bardzo dobra aktorka, ale w tym przypadku gra nieco sztucznie. Co tu więcej można powiedzieć o obsadzie? Reszta aktorów grających epizodyczne postacie też jest "okey". Jeśli chodzi o realizację wizualną, to film powinien zaspokoić dzienną dawkę rozrywki. Zdjęcia Tobiasa Schliesslera nie drażnią, ale i nie wyróżniają się ponad przeciętną. Podobnie ma się sprawa z oprawą muzyczną. Kompozycje Johna Powella są bardzo przyjemne dla ucha, ale nie zapadają w pamięć do tego stopnia, by nucić je pod nosem. Oczywiście największą atrakcją tego blockbustera są efekty specjalne. Na pierwszy rzut oka stoją one na najwyższym poziomie... no nie do końca. Podobnie jak w "Spider-Manie", główny bohater wygląda świetnie, gdy gra go aktor. W zbliżeniach, gdzie mamy Willa Smitha nałożonego na tło miasta, wszystko wygląda pięknie. Problem pojawia się przy dalszych planach, gdzie mamy animowanego komputerowo Hancocka (szczególnie w ujęciach gdy lata). Nie wiem, czy twórcy używali technologii "motion capture", w każdym razie wygląda to dość sztucznie. Dlaczego zwróciłem uwagę na podobieństwo do "Spider-Mana"? Chodzi mi o drugą cześć filmu, w której dyrektorem pracy nad F/X był John Dykstra – weteran efektów nad "Gwiezdnymi Wojnami", który był odpowiedzialny za nie również w "Hancocku". Reszta efektów wygląda imponująco. Efekty cząsteczkowe oraz animacja przedmiotów w połączeniu z pirotechniką zostały mistrzowsko połączona w jedną całość – na przykład przy lądowaniu Hancocka na ulicy. Jeśli chodzi o fabułę, to wszystko jest na swoim miejscu. Humoru jest tu cała masa, a powtarzana chyba ze 20 razy przez Hancocka kwestia "dobra robota" śmieszy za każdym razem. Kolejnym miłym wątkiem były reakcje tytułowego herosa, gdy ktoś nazwał go "dupkiem". Pamiętacie Martiego McFly’a z "Powrotu do Przyszłości"? Zawsze reagował, gdy ktoś nazwał go "tchórzem". Hancock reaguje podobnie, tylko że odpowiada z większą siłą. Niestety fabuła naprawdę dużo traci pod koniec filmu. Od momentu wyjaśnienia pochodzenia Hancocka ma się wrażenie, że resztę filmu realizował zupełnie ktoś inny. Dialogi stają się drętwe, fabuła momentami żenująca, humoru o połowę mniej, a finał? Otóż "decydujące starcie" z czarnym charakterem w ogóle nie jest efektowne! Mimo wszystko twórcom udało się naprawić błąd i stworzyć pozytywne zakończenie. Przypomina ono widzowi wątki, o których podczas scen akcji kompletnie zapomniał. Samo zakończenie na szczęście nie zostało przesadzone, jest w sam raz. Co do całości filmu, to szkoda, że w ostatecznym montażu nie znalazło się kilka zabawnych scen zawartych w zwiastunach. Chodzi mi głównie o ujęcia konwoju więźniów, gdzie Hancock idący na przedzie dosłownie ciągnie resztę skutych ze sobą skazańców. Kolejną pominiętą sceną jest rozszerzony dialog między głównym bohaterem a ranną policjantką. W Filmie Hancock mówi: "pozwolisz, że cię dotknę, bez podtekstów seksualnych", na co policjantka odpowiada "zabierz mnie stąd". W zwiastunach kwestia wnosiła więcej humoru: "bez podtekstów seksualnych – może innym razem". Film w reżyserii Petera Berga na pewno jest jednym z przebojów kasowych tego lata. Bawi, śmieszy, czasem i poucza. I pomyśleć, że jednym z producentów był Jonathan Mostow – człowiek który zniszczył legendę "Terminatora", reżyserując "Bunt Maszyn". Gorąco polecam!
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Motywem przewodnim "Hancocka" jest przełamanie stereotypu typowego superbohatera. Od początku akcja... czytaj więcej
Tytułowy Hancock jest (nie)zwykłym facetem, który lubi sobie wypić, spędzić noc na ławeczce, wyzwać kogoś... czytaj więcej
"Hancock" był typowany na wielki hit tych wakacji. Trudno się temu dziwić. W roli głównej megagwiazda,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones